poniedziałek, 29 lipca 2019

Anielskie CANDY. Zapraszam! :)

Witajcie Kochani w ten piękny, słoneczny dzień 🌞! To już ostatni poniedziałek lipca, niedługo rozpocznie się sierpień a wraz z nim ostatni miesiąc wakacji.  Oczywiście jest jeszcze za wcześnie na podsumowanie wakacyjnego czasu, ale ja już pomalutku szykuję się na Jesień. Już z samego rana kurier przyniósł mi kilka motków cudownych włóczek,  w jesiennych barwach 😍.  Oj będzie się działo - kapcie, skarpety, kolejne chusty. Już nie mogę się doczekać, kiedy chwycę szydełko w łapki. Oczywiście wszystko, co wydziergam Wam pokażę, ale na razie cieszmy się jeszcze wakacjami więc o Jesieni już nie wspominam 😊.


Kochani jestem bardzo szczęśliwa i ogromnie mi miło, iż pomimo letniego luzu znajdujecie chwilkę, aby do mnie zajrzeć. Witam serdecznie nowych Czytelników i Obserwatorów bloga! Dziękuję, że zdecydowaliście się zostać w świecie moich Wielkich Małych Pasji i mam nadzieję, że zawsze będziecie się w moich twórczych progach dobrze czuć. To dzięki Wam blog istnieje, rozwija się, a ja mam dalsze chęci na pokazywanie tego, co powstaje w moim domowym zaciszu.  


Uszyłam aniołka, którego z wielką chęcią przekażę w dobre ręce jednego z moich Czytelników - stąd pomysł na wakacyjne, anielskie CANDY. Może moje skarpeciaki nie znudziły się Wam jeszcze i ktoś zechce tę delikatną, letnią anielicę przygarnąć? 


Aniołka uszyłam ze skarpet w rozmiarze 24 - 26 i ma  ok. 22 cm wysokości. Nie jest zabawką dla Dzieci! To lalka dekoracyjna, mająca zdobić wnętrze Waszego domku oraz przynosić wiele szczęścia, miłości i dobrej energii 💖. W rzeczywistości kolory ubranka są delikatniejsze, bardziej stonowane i pastelowe (aparat troszkę przekłamał kolory 😔). Poniżej jeszcze kilka zdjęć:




I na koniec jeszcze raz aniołek z przodu:


Zapomniałam jeszcze napisać, że istnieje możliwość spersonalizowania Anielicy, a do przesyłki dorzucę dodatkową niespodziankę 😊. 

A teraz krótkie zasady CANDY:

  1.  Udział w CANDY dla każdego Czytelnika mojego bloga 😊. Istnieje możliwość wysłania za granicę. 
  2.  W komentarzu do tego posta należy jasno wyrazić chęć udziału w zabawie do dnia 29.08 włącznie.
  3. Jeśli jesteście Obserwatorami mojego bloga to bardzo się cieszę, jeśli nie to nic na siłę. W końcu odwiedzanie Wielkich Małych Pasji ma wynikać z zainteresowania tym co tworzę i sprawiać Wam przyjemność 😊.
  4. Poniżej umieszczam banerek. Będzie mi bardzo miło, jeśli macie możliwość umieszczenia go podlinkowanego  na swoich blogach, stronach, fp itp. Jeśli nie, nic nie szkodzi 😊.


To na tyle. Mam nadzieję, że przyłączycie się Moi Drodzy do zabawy. Ja już nie mogę się doczekać, kiedy Aniołka komuś podaruję 😊.



Ściskam Was mocno i życzę pięknego, słonecznego dnia 💖!

Justyna

piątek, 26 lipca 2019

Nadmorskie klimaty

Witajcie Kochani! Bardzo stęskniłam się za blogiem, pisaniem i Wami 😊. Pierwszy wakacyjny wyjazd zaliczony. Przede mną jeszcze dwa, w tym jeden najbardziej wyczekiwany, bo daleki i egzotyczny, ale na razie cieszę się podładowanymi bateriami, pełną regeneracją, czasem spędzonym z Rodziną i pięknymi wspomnieniami nadmorskiego krajobrazu, gdyż jak co roku nasze urlopowanie rozpoczęliśmy od wyjazdu nad Bałtyk 💗.


Wiecie co, naszły mnie również pewne smutne refleksje dotyczące niektórych urlopowiczów i ich zachowania. Po pierwsze - ludzka głupota, która jak się okazało nie zna granic. Tyle się mówi, pisze, na plaży są tabliczki ostrzegające przed niebezpieczeństwem, a wiele osób i tak kąpało się przy falochronach i to z małymi dziećmi  😱. Ratownicy zwracali uwagę, tłumaczyli, przeganiali, ale to nie pomagało. Jak tylko Ratownik odszedł niektórzy znowu hop do wody przy falochronie. A jeden Pan  głośno stwierdził, że ”Jakiś gówniarz, wielce Pan Ratownik nie będzie mu mówił gdzie ma pływać, bo on całe życie jeździ nad morze i wie". No rzesz kurka, zastanawiam się ile jeszcze utonięć i tragedii musi wydarzyć się, aby ludzie zmądrzeli. Te znaki ostrzegawcze oraz zakazujące ustawione są w konkretnym celu i musimy ich przestrzegać dla swojego dobra, zdrowia,  a przede wszystkim ŻYCIA!!!


Nie wspomnę już o sporadycznych sytuacjach,  gdzie Rodzice leżeli na kocu smażąc się jak frytki, a dzieciaki same kąpały się w morzu, niekiedy dryfując na dużych materacach i innych dmuchanych dziwadłach 😱.  Jak zaobserwowałam tok myślenia tych ludzi był taki - „my poopalamy się, a starszy syn/córka przypilnują młodsze rodzeństwo; przecież i tak są blisko brzegu".  Kochani Rodzice, Opiekunowie - nigdy nie róbcie tak. Woda to zdradliwy żywioł, a do tego bardzo niebezpieczny. Do tragedii dużo nie potrzeba. Pamiętajcie dziecko tonie w ciszy, nie macha rękami i nie krzyczy. Nie wspomnę już o wielu innych sytuacjach, na które maluch może być narażony. Nigdy nie wiemy kto na tej plaży przebywa.  Sama jestem mamą i wiem, że odpoczynek z pociechami bywa niekiedy daleki od ideału, ale takie właśnie jest rodzicielstwo - ODPOWIEDZIALNE! 


I ostatnia nurtująca mnie kwestia, czyli parawany. Napisano o nich już dużo więc powtarzać się nie będę. Należę  do nielicznego grona plażowiczów, którzy rozkładają tylko koc, lubią patrzeć na morze  z każdej strony i poczuć we włosach wiatr.  Nie oceniam jednak innych, jeśli swój parawan rozkładają w granicach rozsądku jest OK. W końcu niech każdy wypoczywa tak jak lubi, byle mieściło się to w ramach poszanowania przestrzeni innych plażowiczów. Niestety dużo osób „budowało” z parawanów  coś  w rodzaju małego mieszkania. Np. wydzielano sobie przestrzeń z połączonych  czterech parawanów i dwóch namiotów 😨. Po co? Tego akurat nie wiem, ale wiem jedno - te małe parawanowe mieszkania uniemożliwiają jakiekolwiek poruszanie się po plaży (problem jest już, by dostać się do wyjścia) oraz ewentualną akcję ratunkową bądź ewakuacyjną.  Wiem, że Władze nadmorskich miast próbują z tym walczyć, ale niestety wciąż przypomina to „walkę  z wiatrakami” 😟


Kochani Polska to piękny kraj! Mamy ukochane morze, piękne plaże i cudny nadmorski krajobraz. Bałtyk to cenne źródło jodu, dom dla wielu morskich i lądowych stworzeń. To miejsce na wypoczynek i długie spacery o zachodzie słońca. Jadąc tam zachowujmy się odpowiedzialnie, kulturalnie, przestrzegajmy zasad i doceniajmy pracę Ratowników oraz innych służb, które czuwają nad naszym bezpieczeństwem,  Wybierając się na urlop zostawmy w domu smutki, problemy, zmęczenie, ale nie rozum - go zabierzmy ze sobą.


Moi Drodzy, bardzo Wam również dziękuje za tyle pięknych słów i gratulacji pod poprzednim postem 💗. Mamy luz, a moje dzieciaki stwierdziły, że chciałyby już pójść do szkoły - młodszy syn tęskni za kolegami, a starszy nie może się doczekać liceum 😃.  Muszą jednak być cierpliwi, gdyż zaliczyliśmy dopiero połowę wakacji, a  jeszcze wiele wspólnych wakacyjnych chwil przed nami.


Przesyłam Wam uściski i idę rozpakowywać walizki oraz ogarniać stertę prania. Brrr... jak ja tego nie lubię 😕.

Justyna



Wakacyjną laleczkę posyłam na zabawę u Reni




EDIT: Kochani poniżej podaję Wam dwa linki do porannych wiadomości z Onetu. Potwierdzają moje spostrzeżenia, niestety 😔. Problem jest większy niż myślałam.


środa, 17 lipca 2019

Radość

Witajcie Kochani! Choć dzisiaj pokażę Wam malutkiego skarpetkowego aniołka, to mojego posta zatytułowałam RADOŚĆ, ponieważ to ona  mnie ogarnia 😀. 


Wczoraj było ogłoszenie wyników rekrutacji i ... udało się!!!! Syn dostał się do wymarzonego liceum, na wymarzony profil, do swojego numer jeden 😀. Nawet nie jestem w stanie Wam opisać jak bardzo się cieszę, a ile wcześniej łez wylałam, ile nerwów i zdrowia mnie to kosztowało, ile wsparcia dałam swojemu dziecku, ile nocy nie przespałam ze zmartwienia. Ale dla tej chwili warto było — ten cały trud, praca, wszystko się opłaciło. Rozpiera mnie ogromna radość, ale również duma, spokój i przekonanie, że teraz będzie dobrze. Nie muszę sprawdzać już rankingów, progów punktowych, analizować, szykować planów awaryjnych. Wszystko co złe, a związane było z rekrutacją rozpłynęło się jak mgła. Jest tylko przykrym wspomnieniem, które mimo wszystko nas wzmocniło i jeszcze bardziej zbliżyło do siebie -  wiadomo w Rodzinie siła! 


W dniu ogłoszenia wyników pojechaliśmy od razu do szkoły zawieść oryginały dokumentów. Z radością i łzą wzruszenia spoglądałam jak mój syn kroczy w stronę wymarzonej szkoły z głową pełną marzeń, uśmiechem na twarzy i luzem. Widziałam jak ta wielka mała rzecz - jego nazwisko na liście przyjętych przywróciło mu wiarę w sens nauki, marzenia i wiarę w trud pracy, że to wszystko miało sens, opłacało się. A moja radość ciągle rosła. Pojawiła się też ulga, że to już koniec tego szaleństwa.


Dla nas rekrutacja zakończyła się dobrze, ale niestety inni wciąż będą szukać swojego miejsca.  W Warszawie zabrakło miejsc dla ponad 3 tys. uczniów 😱. Złość i smutek mnie ogarnia jak pomyślę o tych biednych dzieciakach i ich rodzicach, o tym, jak płaczą i czują się bezużyteczni... chociaż wcale tak nie jest. Ponoszą konsekwencje błędnego systemu, złej reformy. Są „ofiarami”, którymi być nie powinni. Kochani, jak weszłam z synem do już jego liceum to aż zamarłam na widok wywieszonych list niezakwalifikowanych uczniów. Straszny widok. Tysiące nazwisk na kilkudziesięciu kartkach, rozwieszonych w korytarzu. I kolejne dzieciaki wchodzące do szkoły szukające siebie na tych skrawkach papieru, ich nadzieja, która szybko znikała. Łzy szczęścia mieszały się ze łzami rozpaczy, radość ze smutkiem, strach ze spokojem. Ten obraz na długo pozostanie w mojej głowie, tego nawet nie da się opisać  😔. 


Moi Drodzy, jeżeli wśród moich cudownych Czytelników są  rodzice uczniów, którym nie powiodło się w pierwszym naborze to nie poddawajcie się. Wiem ile nerwów i kolejnego stresu będzie Was to kosztowało, ale wierzę, że będzie dobrze, że uda się!! Nie poddawajcie się, bo ta siła jest teraz Waszym dzieciaczkom potrzebna. Ja jestem z Wami myślami 💗 i mocno trzymam kciuki!


Kiedy wracaliśmy już do domu, syn w pewnym momencie nachylił się i szepnął do mojego ucha „Mami dziękuję, że mi tak pomogłaś (...)" . Poczułam jak łzy znów napływają mi do oczu...

Kochani dziękuje Wam bardzo za wsparcie i każde ciepłe słowo, za to, że trzymaliście kciuki i dodawaliście mi wiary oraz otuchy 💗! Dzięki Wam łatwiej było pewne zawisłości znosić. Syn również bardzo Wam dziękuję! Teraz nastał spokój, życie wróciło do normy, mamy wakacje i wybaczcie, ale na troszkę zniknę 😊...


Ściskam Was bardzo mocno!
Justyna

czwartek, 11 lipca 2019

Romantycznie...

Witajcie Moi Drodzy! Wakacje trwają, wielu spośród Was jest lub już była na wyjazdach, inni tak jak ja jeszcze czekają, a jeszcze inni odpoczywają w domowym zaciszu.  Nie ukrywam, że uwielbiam ten wakacyjny okres, gdyż dla mnie to chwilka wytchnienia, podładowania baterii, błogiej laby, a co ważniejsze, miasto jeszcze bardziej opustoszało. W roku szkolnym już od rana w mojej ulubionej piekarni są gigantyczne kolejki,  a teraz taki komfort 😃. Wakacje to czas, kiedy bierze mnie również na sentymentalne wspominki i uruchamia się romantyczna cząstka mojej duszy. A wspomnień mam wiele, tych naprawdę pięknych, wartych pielęgnowania... To zapach maciejki wieczorową porą w ogródku mojej prababci,  pieczenie w popiele ziemniaków oczywiście w leśnym palenisku,  zapach świeżych jagód i poziomek, bieganie po polu i robienie w zbożu baz, dreptanie do źródełka po wodę, gonienie kur - moja kochana prababcia zawsze mi na to pozwalała, czy zaplatanie wianków i bransoletek  z polnych kwiatów...  To były piękne, sielskie i beztroskie czasy...


Skarpetkowa laleczka, którą dzisiaj Wam Kochani pokażę to efekt chęci wyrażenia siebie i tego, co piękne, romantyczne i beztroskie siedzi mi w głowie. Uszyłam ją ze skarpetki dziecięcej w rozmiarze 24- 26 więc nie jest duża, ale za to bogato przystrojona dzięki okazałemu wiankowi. 


Od dawna marzyłam o uszyciu lalki z wiankiem na głowie, ale nie miałam pomysłu jak to zrobić na skarpetkowej główce. Przy wykańczaniu skarpeciaków nie jest to takie łatwe i oczywiste. Kombinowałam sporo, aż w końcu „eureka”, wpadłam na pomysł i dalej to już była tylko czysta przyjemność 😃. Wianuszek składa się z dużej ilości kwiatów więc zdjęć ponizej będzie sporo:






I jeszcze ujęcie wianuszka z tyłu:


Kiedy już ją uszyłam, uświadomiłam sobie, że jest to jedna z nielicznych lalek nieozdobionych chociaż jednym kryształkiem. Tym razem odpuściłam moją ulubioną błyskotkę na rzecz drewnianego, o ładnym wzorze w środku guzika. Z kokardek nie umiałam jednak zrezygnować i pojawiły się na ubranku 😁.



Spódniczkę uszyłam z gipiury przyozdabiając dodatkowo małymi różyczkami.


Kochani zbliża się weekend, życzę Wam abyście spędzili go tak jak lubicie najbardzizej 😊. U mnie będzie troszkę nerwowo, bo wielkimi krokami zbliża się ogłoszenie wyników rekrutacji.  Niestety jak słyszę i czytam co dzieje się w innych miastach to ogarnia mnie jeszcze większe przerażenie. Mam jednak nadzieję, że wszystko będzie dobrze i syn  nie będzie musiał przechodzić przez drugi nabór, a w następnym poście pochwalę się, że wszystko jest ok. 

Ściskam Was bardzo mocno!!
Justyna


Laleczkę posyłam na wyzwanie


wtorek, 9 lipca 2019

Rajstopowo - skarpetkowy wąż. DIY



Witam Was Moi Drodzy w ten piękny, chodź chłodny letni dzień! Na początku pragnę Wam podziękować za komentarze pod moim wymiankowym postem. Aż serce raduje się móc czytać tyle ciepłych słów. To prawda ostatnio sporo się u mnie działo, jeśli chodzi o blogowe wymianki, ale już teraz stopuje. Pora na odpoczynek - w końcu mamy Wakacje 😃. 

No właśnie, Wakacje to dla większości z nas okres, kiedy czasu na robótki mamy troszkę mniej. Piękna pogoda, wakacyjne wyjazdy i aktywność na świeżym powietrzu nie sprzyjają twórczym poczynaniom. Dlatego dziś pokaże Wam jak w łatwy i szybki sposób można uszyć maskotkę węża z wykorzystaniem skarpet i rajstop. Kurs przygotowałam dla bloga DIY - zrób to sam. Zapraszam również tam 😊 
Kochani, jeżeli chcecie to w tworzenie zaangażujcie dzieci. Dodatkowa pomoc zawsze jest mile widziana, a pluszak jest przecież robiony z myślą o nich 😊.

🐍 Zaczynamy!

Potrzebne materiały: jedna para damskich rajstop grubość min. 60 DEN, jedna para skarpet bez zaznaczonej pięty o dowolnym wzorze lub kolorze, igła, nici, nożyczki, kulka silikonowa (ok. 0,5 kg), dwa duże guziki, opcjonalnie czerwony filc. Zanim przejdę do kursu wspomnę kilka słów o rajstopach. Moi Drodzy, aby wąż wyszedł Wam ładnie i był miły w dotyku, z lekkim połyskiem koniecznie wybierzcie rajstopy damskie z dodatkiem mikrofibry.  Poza tym bardzo dobrze się naciągają dzięki czemu maskotka zyska dodatkową elastyczność. Skarpety dobierzcie pod kolor rajstop lub w kolorystyce zbliżonej. Mnie udało się kupić skarpety w wężowy wzór (w jednej z odzieżowych sieciówek - Reserved), a rajstopy mam w odcieniu Khaki.



1.    Ucinamy jedną nogawkę rajstop; max przy górze.



2.    Zaczynamy wypełniać kulką silikonową. Moja rada – nie wypełniajcie zbyt mocno, ponieważ wąż straci kształt. Poza tym podczas całego procesu wypełniania kierujcie się zasadą – wkładamy niedużą ilość kulki silikonowej i wygładzamy oraz naciągamy rajstopę, następnie znów wypełniamy, wygładzamy, naciągamy… i tak do samego końca. Jeżeli ten proces pominiecie kulka nieestetycznie rozłoży się w rajstopie i wąż będzie bezkształtny. Mnie przy wygładzaniu i naciąganiu pomagał synek 😊.




3.    Po wypełnieniu całość prezentuje się tak:



4.    Ucinamy drugą nogawkę rajstopy, ale w taki sposób by z oby dwu stron była dziura (obcinamy również część palcową).



5.  Tę drugą nogawkę naciągamy na ciało naszego węża w taki sposób, by zostawić z przodu i z tyłu troszkę miejsca.  Dzięki temu nasz wąż wysmukli się, barwa będzie intensywniejsza, a co najważniejsze dodatkowo zabezpieczymy maskotkę przed potarganiem bądź wyciągnięciem nitki. Pamiętajcie, aby ponownie węża wygładzić i naciągnąć.


6.    Następnie zszywamy miejsce, gdzie kończy się wypełnienie.



7.    Te dwie obcięte końcówki z drugiej rajstopy, którą nałożyliśmy przyszywamy do pierwszej warstwy, następnie wygładzamy i naciągamy.




8.    W kolejnym etapie idą w ruch skarpety 😊. Jedną skarpetkę naciągamy na przód rajstopy (pysk węża) i ładnie, równo „układamy wzór”. Jeżeli Wasza skarpetka ma ciasny ściągacz to obetnijcie go, następnie podwińcie skarpetę, aby nie było widać postrzępionej części i przyszyjcie.




9.    Pysk gotowy, czas na oczy. Ja przyszyłam duże zielone guziki, ale Wy możecie wybrać inny kolor 😊. Kochani, napisałam wcześniej, że potrzebny będzie opcjonalnie czerwony filc. Jeżeli chcecie, aby Wasz wąż miał język to wytnijcie właśnie z czerwonego filcu wężowy język i przyszyjcie z przodu pyska. Mój wąż jest beż języka, bo tak chciał synek 😊.



10. Przód gotowy, wykańczamy tył. Bierzemy drugą skarpetę i ucinamy w połowie.


11. Nakładamy uciętą skarpetkę na tył węża, podwijamy i przyszywamy.



12.Wąż gotowy. Może służyć jako maskotka lub poduszka podróżna. Dzięki elastyczności można go wyginać i naciągać na wszystkie strony. Uwierzcie mi Kochani, mój wąż Stefan przeszedł wszelkie testy jakości - wiadomo dzieci są najlepszymi kontrolerami 😁. 


Życzę Wam powodzenia i przede wszystkim świetnej zabawy podczas tworzenia rajstopowo – skarpetkowych węży 😊. Pamiętajcie również, by na te prawdziwe węże uważać podczas wakacyjnych wędrówek, a jeśli już je spotkacie to omińcie szerokim lukiem.


Pozdrawiam  Was  serdecznie 🧡!

Justyna