czwartek, 9 maja 2019

Początki skarpetkowych lalek, czyli dłuższa historia mojej pasji...

Witajcie Kochani! Ostatnio wzięło mnie na sentymentalne, twórcze wspomnienia oraz rozważania więc dzisiejszy post również taki będzie, a dedykuje go przede wszystkim tym, którzy wątpią w swoje twórcze siły i często poddają się. Oto dłuższa historia, moja historia miłości do szycia ze skarpetek...
Są takie prace, które najchętniej schowalibyśmy głęboko do szuflady i nigdy nie pokazywali NIKOMU. Bo są dla nas brzydkie, nierówne, niedoskonałe, nie wspomnę już o beznadziejnych zdjęciach. I rzeczywiście przeglądając zdjęcia, chociażby na Instagramie można złapać doła. Ale stop!!! Zakaz wchodzenia na Instagram, zakaz porównywania się z innym! W zamian za to odkryjmy piękno w brzydocie, chłońmy wiedzę, inspirujmy się, wyciągajmy wnioski, ćwiczmy, próbujmy, kombinujmy, a przede wszystkim odkryjmy ogromną radość tworzenia! Nie wyszło,  trudno. Wyjdzie za 4, 10, 100 razem! Niezależnie czego podejmujemy się wszystko wymaga czasu, praktyki, pasji, poświęcenia, doświadczenia.
W tym roku, właśnie wiosną minęło dwa lata odkąd uszyłam pierwsze skarpeciaki. Obliczyłam, że przez ten czas uszyłam ponad 200 różnych skarpetkowych zabawek, a były to zające, węże, misie, myszy, koty, potworki, lalki, elfy, anioły, motyle, bałwany, Mikołaje, breloki, kukiełki. nawet nie wiem czy czegoś nie pominęłam tyle tego było. Zniszczyłam setki skarpet bo nie zawsze wyszło, zużyłam  kilometry nici i niezliczoną ilość wypełnienia. Szyłam już zanim zacząłem pisać bloga więc nie wszystkie prace mam udokumentowane. Ale ostatnio robiąc porządki na dysku ze zdjęciami odkryłam moje "perełki". Jedne z pierwszych skarpeciaków jakie stworzyłam. I postanowiłam Wam pokazać. Oto pierwsze skarpeciaki w moim życiu - zające. Dobrze przeczytaliście Kochani, jako pierwsze uszyłam zajączki, lalki były później 😊.


W sumie to zaczęłam szyć przez przypadek. Przed Wielkanocą szukałam inspiracji na pracę plastyczną do przedszkola mojego młodszego syna. Nie miałam pomysłu co zrobić i jak - wiedziałam tylko jedno: miał to być ZAJĄC. Przeszukując internet, przeglądając mnóstwo stron, zupełnie przypadkiem zobaczyłam zające wykonane ze skarpetek. Nie ukrywam, że bardzo mnie to zaciekawiło. Pomyślałam "Wow! Czegoś takiego nie robiłam". Od pomysłu do realizacji minęły dwa dni.


Pamiętam jak dziś - to niesamowite uczucie kiedy ze zwykłej skarpetki wyłoniła się zabawka!! Coś niesamowitego. Wpadłam w jakiś szał szycia. W obieg poszły kolejne skarpety, wtedy jeszcze stare. Prosiłam dzieci by przymierzały kolejne pary i która była już za mała zaraz brałam ją do ćwiczeń. 
I choć wtedy nikt z moich bliskich nie brał na poważnie rodzącej się we mnie pasji, to mi było ciągle mało, czułam niedosyt, chciałam stworzyć ze skarpet coś niezwykłego, coś co przełamie schematy i pozwoli wyrazić mi swoje emocje, piękno i romantyczną duszę. LALKA!!!! To było to magiczne słowo pojawiające się w mojej głowie! LALKA- uszyję lalkę. Wzięłam już nową, zakupioną parę skarpet młodszego syna i zaczęłam szyć. Szyło się okropnie, paskudnie, ale emocje były tak silne i wspaniałe, że szyłam dalej. I wyłoniła się ona - moja pierwsza skarpetkowa lalka 😍.


Wzbudziła we mnie tyle emocji, że aż łzy mi stanęły w oczach ze szczęścia - bo dałam radę, bo zwykłym skarpetom nadałam innego sensu, tchnęłam w nie "życie".  I choć bliscy nadal uważali, że to takie chwilowe, że mi minie itd. to ja już wiedziałam, że ta jedna, malutka laleczka z włoskami z muliny rozpoczęła prawdziwe szaleństwo, narodziła się pasja, która z każdym dniem stawała się coraz silniejsza. Rosła  w siłę, a wraz z nią i ja. Druga lalka wyglądała tak:


Szyłam ich dużo, codziennie, dla siebie.  Małymi krokami zdobywałam doświadczenie, odkryłam kulkę silikonową (wcześniej lalki wypełniałam watą), wyciągałam wnioski z błędów konstrukcyjnych, kombinowałam, szukałam nowych rozwiązań. Czułam się jak wynalazca siedzący nad nowym projektem. I choć wielu osobom z mojego otoczenia lalki podobały się, mi ciągle coś w nich "nie grało". Wiele nocy nie przespałam kombinując. Aż przyszedł ten moment, eureka i powstały pierwsze trzy lalki  w wersji ulepszonej: 


Zdecydowałam się pokazać je na jednej z grup rękodzielniczych. W przeciągu trzech godzin zdobyły 567 serduszek i łapek w górę 😊. Z każdą godziną ta liczba wzrastała,  a wraz z nią moje serce. Choć wiele osób nie wierzyło iż są ze skarpetek  (to zdarza się do dziś). 
Dla mnie to był przełom w ich szyciu. Opracowałam swój własny patent i ciągle go doszkalam, ciągle kombinuje i ciągle szukam nowych rozwiązań.  I choć kocham to co robię to dla zachowania równowagi psychicznej czasami odpoczywam od szycia 😁. Jak ognia boje się twórczej rutyny i słowa "muszę zrobić".  W pasji nic nie muszę, tylko CHCĘ! To ma nam sprawiać przede wszystkim radość - radość tworzenia!


Moi Drodzy, pokonałam długą, trudną i krętą twórczą drogę. Nie było łatwo, czasami zdarzało się że ktoś się podśmiewał z mojej skarpetkowej pasji. Ale wiecie co,  nie przejmowałam się tym i wy też nie przejmujcie się jeśli takie sytuacje się zdarzą. Na co dzień musimy być odpowiedzialnymi, dojrzałymi, rozsądnymi dorosłymi więc w swoich pasjach puśćmy wodze fantazji, odprężmy się, odkryjmy dziecięcą radość. Nigdy nie poddawajcie się, nie porównujcie się z innymi. Twórzcie i czerpcie  z tego radość, a i otoczenie to zauważy. Kombinujcie i nie bójcie się eksperymentować bo dzięki temu zdobędziecie doświadczenie, a Wasz warsztat ulepszy się. W chwili zwątpienia pomyślcie o moich pierwszych, koślawych skarpeciakach i o tym, że nie jesteście sami. Kiedyś trzeba zacząć, a początki są zawsze trudne. W końcu "nie od razu Rzym zbudowano"....


Mam również piękne wspomnienie i ciągle  przybywają nowe. Pamiętam jak w Klubie Twórczych Mam było wyzwanie Gościnnej Projektantki "Mieszkańcy Łąki". Przez cały dzień biłam się z myślami, czy zgłosić mojego motylka czy nie, aż w końcu zgłosiłam. To był mój debiut  w blogowych zabawach. Mój motylek wygrał 😊. To był on :


Uwierzcie mi, ale pierwsze co zrobiłam to zadzwoniłam do mamy i męża, a przez łzy szczęścia powiedziałam  "wygrałam, mój motylek wygrał". Radości nie było końca! Potem wzięłam go delikatnie do ręki, pocałowałam i powiedziałam  do niego "Kochany dałeś radę, dałeś radę! Jesteś piękny. Kocham Cię". Ten motylek stoi cały czas na honorowym miejscu i jest moim twórczym talizmanem.  Kilka osób chciało go ode mnie odkupić, ale on nie jest na sprzedaż i nigdy nie będzie. W chwilach zwątpienia przypomina mi, że warto - warto mieć pasję, próbować i nie bać się. Ta wygrana dała mi powera i siłę, że te moje skarpetkowe tworki mogą się podobać i warto pokazywać je światu.
Mijały dni, miesiące, teraz już lata, a  lalek przybywało i przybywać będzie. Uzależniłam się od ich szycia i jak już pisałam we wcześniejszym poście są dla mnie czymś więcej niż tylko "lalką". Cieszę się, że cząstką mojego świata mogę dzielić się, tutaj na blogu, z Wami i przenieść Was choć na chwilę w beztroski świat moich lalek, gdzie  nie ma smutku, konfliktów, złości, nienawiści i ciemności.  

Pamiętajcie odkryjcie  w sobie pasję i nie przejmujcie się co inni na ten temat myślą. Nie musimy być kolejnymi klonami, bo ten szalony świat wciąż potrzebuje oryginałów...


A Wy pamiętacie początki swoich pasji?

Ściskam Was mocno i życzę udanego weekendu!
Justyna


PS. W następnym poście pokażę Wam efekty mojej wspaniałej Wymianki z Alinką "Aliwero" - niezwykle utalentowaną, wspaniałą, o wielkim sercu Rękodzielniczką 😊.

70 komentarzy:

  1. Ale cudeńka! No i te myszki, jejku 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne są Twoje laleczki :) Ja osobiście również byłabym chętna na jakąś wymiankę w przyszłości jeśli podoba Ci się coś z moich rzeczy, bo chciałabym laleczkę przez Ciebie zrobioną dla mojej siostrzenicy. Co Ty na to?
    Pasja to fajna rzecz, mnie całe życie relaksuje i nadała sens szarej rzeczywistości przez co moje życie zrobiło się bardzo kolorowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margotko bardzo ładnie podsumowałaś swoją pasję :)). Co do Wymianki to oczywiście możemy taką zorganizować, ale dopiero na jesień. Przykro mi, ale nie dam rady wcześniej zwłaszcza, że zbliżają się wakacja czyli mój mniej aktywny twórczo okres :)). Napisz do mnie we wrześniu to ustalimy szczegóły :). Robisz śliczne szydełkowe rzeczy więc chętnie coś przygarnę Twojego :).

      Usuń
  3. Świetny post :) serio, cały przesiąknięty miłością do tego robisz :)
    Z doświadczenia wiem, jak trudne bywa nie-zaglądanie np. na Instagramie na profile innych osób mających tę samą pasję... i jak trudne bywa nie-powrównywanie się... tak szczerze to do tej pory mam ten problem ;) wraca raz na jakiś czas i jak widzę prace innych to po prostu odechciewa mi się robić dalej to co robię... ale to zawsze mija :)
    Podoba mi się jak piszesz o tym ,żeby się nie poddawać :) czuć, że to słowa prosto z serca :)
    Twoje pierwsze skarpetkowe lale bardzo mi się podobają, szczególnie ten strój w paski szalenie mi się podoba :D
    Jeśli chodzi o początek mojej pasji - zaczęło się jak byłam w gimnazjum (czyli... ponad 15 lat temu!!! ojej, stara jestem :D)), przypadkiem kupiłam książkę o decoupage (wtedy jeszcze temat nie był tak powszechny w internecie), i zrobiłam pierwsze zakupy w Empiku... i później jakoś się potoczyło ;) z przerwami dłuższymi i krótszymi... :)
    Podoba mi się jak opisujesz odczucia towarzyszące tworzeniu - jakby się coś odkrywało :) tę szaleńczą radość :)
    A moje serce podbiło Twoje stwierdzenie na końcu - że świat lalek - choć myślę, że można napisać "świat pasji" to takie miejsce, gdzie "nie ma smutku, konfliktów, złości, nienawiści i ciemności." PIĘKNE! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynko dziękuję bardzo :)) Ale dziękuję również, że podzieliłas się swoimi odczuciami i początkiem swojej pasji. Lalki to moja najmłodsza miłość. W tym roku minęło 15 lat odkąd lepię solniaki, a jeszcze wcześniej haftowałam. Co do Instagrama to absolutnie nie sugeruj się nikogo pracami bo tak pięknie tworzysz, że ich wszystkich przewyższasz. Ja już wyleczyłam się z Insta i jestem szczęśliwa z tego powodu. Mało mnie tam :) To największy pochłaniacz czasu, a tysiące przerobionych zdjęć trochę mnie już męczy. Chyba pragnę mniej wykreowanego świata :)

      Usuń
  4. Jaki piękny dzisiaj post napisałaś o miłości do pasji i tego co robisz :) Moje początki możesz zobaczyć na blogu trzeba się tylko cofnąć do 2014 roku ;) szału tam nie ma, w większości jestem samoukiem, więc głównie samozaparcie :) Cieszę się, że zdecydowałam się na przełomowy krok w moim życiu jakim było założenie bloga, dzięki temu mogę poznawać takie pozytywne osoby jak Ty i to daje mi siłę do tego co robię :) Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uleńko dziękuję bardzo kochana :)) W tym tygodniu mam luźniej to pobuszuję po Twoim blogu z przyjemnością :)). Ja również bardzo się cieszę, że mogłam Ciebie poznać :)). Miłego dnia!

      Usuń
  5. Ponad 200 uszytych lalek w ciągu dwóch lat robi wrażenie!!! Bardzo lubię te Twoje laleczki, aniołki i inne urocze rzeczy skarpetkowe i z masy solnej. Za każdym razem widać jak Ty się starasz i tworzysz sercem.
    A taki wspominkowy post - fajna sprawa:)
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Gosiu :)) To spora liczba, ale dużo w niej lalek testowych :))). Zeszły tydzień miałam szalony i zabiegany, teraz myślę że będzie luźniej to jakiś kursik planuję przygotować z masy solnej :) Buziaki!

      Usuń
  6. Człowiek musi mieć coś "swojego" . Zawsze coś robiłam , malowałam, prułam, szyłam i tak mi zostało. Pierwszą koszulkę wymalowałam kilka lat temu https://kufereklucyny.blogspot.com/2013/05/namaluje-ci-kotka-albo-rybke-na-koszulce.htmli zawsze będę spoglądać na nią z łezką w oku. Justynko twoje skarpeciaki są śliczne, dopracowane i urokliwe zawsze podziwiam ich urodę. Pozdrawiam i czekam na nowe cudeńka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucynko zajrzałam do Ciebie :))) Kot świetny, no ale ryba rządzi!!! Świetna jest! Koniecznie ją jeszcze raz wymaluj!! Dziękuję kochana za miłe słowa i zgadzam się - człowiek musi mieć" coś swojego" :)

      Usuń
  7. Podziwiam Twoje prace, z których możesz być bardzo dumna. Twoje pierwsze prace dla mnie są doskonałe i nic w nich niedoskonałego nie widzę. Rewelacyjnie radzisz sobie z każdą kolejną lalką czy zwierzątkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izuniu dziękuje kochana :)) Ja tam wiem ile było tam niedoskonałości, ale fajnie że nie widać ich :))

      Usuń
  8. Hola !!!

    Todos tus trabajos son hermosos. Me encanta lo que haces.
    Felicitaciones.

    Saludos cordiales.
    Abrazo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ysnelda, muchas gracias por estas palabras llenas de calidez y amabilidad :)). ¡Es una gran sensación saber que amas mi trabajo! Os saludo calurosamente y aprieto fuerte!

      Usuń
  9. Wspaniałe wspomnienie Justynko, a pierwsze lalki mi się podobają, nie widzę braków. Wypracowałaś swój styl i tą drogą podążaj. Gratuluję wygranej w wyzwaniu i zachęcam Cię do brania udziału w konkursach. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenko dziękuję kochana bardzo :)) Myślę, że ten styl tak naturalnie, spontanicznie wypracował się, ale cieszę się ze i ja go mam :))

      Usuń
  10. Jak się patrzy na zdjęcia, to aż trudno uwierzyć, ze miałaś takie męki twórcze, tak doskonale wyglądają te dwie pierwsze laleczki.:) Ale dobrze, że eksperymentowałaś dalej, bo te oczy, które stosujesz teraz, wyglądają o niebo lepiej. Moje początki sięgają czasów prehistorycznych - jeszcze w szkole podstawowej zainteresowałam się haftem płaskim, a w średniej - krzyżykowym, dzięki jednej ciotce. Długa historia i chyba ją opisywałam na początku mojego bloga. Miłego weekendu!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynko oj miałam męki :)) Ale i w nich była jakaś dziwna radość :))). Muszę poszukać na Twoim blogu początków Twojej twórczej drogi bo jestem bardzo jej ciekawa :). A może pamiętasz tego posta i podeślesz mi linka? Byłoby super :)! Buziaki!

      Usuń
    2. Proszę bardzo: https://promyk2004.blogspot.com/2012/06/witajcie-na-moim-blogu-forumki-z-forum.html

      Usuń
  11. All your works have a great delicacy, Justyna!
    They are adorable!
    Hugs from Spain

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej jak cudnie opisałaś całą swoją twórczą drogę. Jak dla mnie to od początku zaczęłaś z sukcesem bo Twoja pierwsza lala jest tak samo piękna jak i te kolejne.Ja zaczęłam krzyżykować 23 lata temu, jak moja córcia miała roczek.Spodobały mi się wyszywane obrazki u mojej chrzestnej i zapragnęłam mieć takie same. Ciocia zaś dała mi "wędkę" nie "rybę" ( kawałek kanwy i kilka kolorów muliny na zachętę) i tak metodą prób i błędów dobrnęłam do dnia dzisiejszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniczko dziękuje kochana :)) Ciekawe są Twoje początki krzyżykowej pasji :) Tak czasami bywa, że przez przypadek odkrywamy nasze pozytywne szaleństwa :) Miłego dnia!

      Usuń
  13. Prawie wszystkie moje odczucia opisały już dziewczyny w komentarzach.
    Ja napiszę o czymś innym. Zainspirowałaś mnie.Grupa rękodzielnicza UUTW spotyka się z dziećmi z przedszkola. Wciąż szukamy nowych pomysłów, nowych wyzwań.Dzieci sa wciąż inne, ale nauczycielki te same nie chcemy się powtarzać. Pomyślałam o prostym zwierzątku ze skarpetki. Bez szycia tylko wiązania. Może uda mi się coś takiego wymyślić, może coś mi podpowie internet.
    Jak widzisz twoje cudne prace, to i dla mnie inspiracja ;-)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu nawet nie wiesz jak bardzo ucieszył mnie Twój komentarz i te wszystkie słowa :))) Kochana podaję linka do mojego posta jak zrobić właśnie z dziećmi łatwego skarpetkowego zająca, może się przyda :))
      https://wielkiemalepasje.blogspot.com/2019/04/skarpetkowy-zajac-diy.html

      Usuń
  14. Justynko świetny post , taki serdeczny a głębi serca , dokładni odzwierciedla Ciebie i Twoja miłość do laleczek. Nie od dzis wiadomo że trening czyni mistrza, choc u Ciebie tego tak dosłownie nie widać, bo Twoje pierwsze laleczki też były bardzo fajne . Udoskonaliłaś swój warsztat co nieco poprawiłaś i w zasadzie uważam że już jesteś Mistrzem w tym co robisz. Ale najważniejsza w tym wszystkim jest miłość , dokładnie jak w życiu codziennym . Jak robimy coś z miłości i dla miłości to efekt jest zawsze doskonały.
    Niech Twoja miłość do skarpetkowych laleczek kwitnie i niech ich tworzenie przynosi Ci radość i dumę z tego co robisz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu dziękuję kochana bardzo :))) Uskrzydliłaś mnie chociaż ja za Mistrza nie uważam się :)) Zawsze powtarzam, że "człowiek uczy się całe życie a i tak głupi umiera " :)). Miłego dnia Aniu i jeszcze raz dziękuję za tyle ciepła :)!

      Usuń
  15. A kto mówi, że jest łatwo. Początki zawsze są trudne prawdziwe arcydzieła zawsze tworzą się w bólach:) Dobrze, że to napisałaś bo wiele osób już na samym początku swojej twórczości się zniechęca i zarzuca swoje powołanie. Czasami nawet doświadczeni twórcy łapią doła i też potrzeby jest im zastrzyk energii w postaci twojego wpisu.
    Twoje pierwsze skarpeciaki są śliczne i nigdy bym nie zgadła, że to pierwsze laleczki, a pierwszego motylka to pilnuj jak oka w głowie bo to Twoje największe szczęście:)
    Pasje niezależnie od tego jakie mamy, łączą nas i dostarczają radości, szczęścia i nie doskwiera nam samotność bo nie ma na nią czasu:)
    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Bożenko to zniechęcanie się jest bardzo częstym zjawiskiem :(( A na wszystko potrzeba czasu. Ale jak robi się coś co się lubi i nikt mocno nie podetnie nam skrzydeł na początku drogi to będzie tylko lepiej :)). Piękne te Twoje ostatnie zdanie! Takie prawdziwe... a wiadomo najgorsza jest samotność w każdej postaci. Buziaki kochana i dziękuję za pełen ciepła komentarz :)) Dobrze, że mam taką życzliwą Duszyczkę jak Ty :)!

      Usuń
  16. Justynko, tak pięknie piszesz o swojej pasji! Cudownie rozwinęłaś skrzydła:) Laleczki skarpetkowe - nikt takich nie robi - to Twoja wizytówka. Są niepowtarzalne!
    Tak, pamiętam początki. Mam swoje pierwsze zakładki - wtedy jeszcze bez suszonych kwiatów. Trzymam przez sentyment. Może kiedyś zdobędę się na odwagę i pokażę;) Powstały ze zwykłej tekturki z bloku syna, papieru do pakowania prezentów i bibuły. Ja też robiłam prace zanim zaczęłam prowadzić bloga. Oprócz zakładek były to masosolne aniołki:) Byłam wtedy taka dumna z tych "dzieł", które dzisiaj nazywam tworkami-potworkami:)
    Chociaż zawsze zajmowałam się rękodziełem. Jako nastolatka poszłam w robionej przez siebie biżuterii z modeliny (kolczyki, wisiorek i bransoletka) na pierwszą moją imprezę. Mało tego poszłam w uszytej przez siebie sukience:))) Fajnie powspominać:)
    Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izuniu dziękuję kochana i nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa tych Twoich pierwszych prac :) Na pewno nie są takie złe. Ja pierwsze robótki z sentymentem wspominam i zawsze się uśmiecham na myśl o nich :) A wiesz jak byłam w podstawówce to dużo malowałam, nawet osiągałam sukcesy na szczeblu wojewódzkim biorąc udział w konkursach. Wszyscy myśleli, że w tym kierunku się rozwinę, a tu niespodzianka - wybrałam igłę z nitką :)))

      Usuń
  17. Justynko, Twoje skarpeciaczki są przepiękne i wyjątkowe. Dobrze, że podzieliłaś się z nami historią swojej pasji.
    Moja zaczęła się we wczesnym dzieciństwie - rysowałam po ścianach (rodzice nie byli w stanie mnie upilnować) i cięłam co popadło:)
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu dziękuję kochana :)) Fajnie, że już wiem jak Twoja przygoda się zaczęła :) Mój młodszy syn uwielbia wycinać, może kiedyś będzie tworzył tak pięknie z papieru jak Ty :) Buziaki!

      Usuń
  18. Już kiedyś zastanawiałam się jakie były początki tej pasji i skąd zapał do tworzenia - miło było dziś poczytać o tym wszystkim. Dajesz piękny przykład i zapalasz do działania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana :)) Cieszę się, że mogę być taką pozytywną "zapalniczką" :)). Lalki ze skarpet to moja najmłodsza pasja, ale chyba największa :) Miłego dnia!

      Usuń
  19. Najważniejsze, to mieć pasję. A jeśli jeszcze się to lub i wkłada zapał i serce w tworzenie, to efekty murowane. Twoje laleczki są jedyne w swoim rodzaju i od razu widać, że kochasz je robić. Ja kilka lat temu zaczynałam od kartek na Boże Narodzenie, bez maszynki, bez wykrojników i innych przydasi. Ale wytrwałam do teraz i coraz bardziej mi się to podoba :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu dziękuję kochana i masz rację - pasja to podstawa. Dzięki niej człowiek o głupotach nie myśli bo nie ma na nie czasu :))). Dobrze, że wytrwałaś bo Twoje kartki są przepiękne!!! Podziwiam za każdym razem! Uściski!

      Usuń
  20. Oj początki są trudne! ,ale radość tworzenia jest ogromna i to jest w tym najważniejsze !! Na każdym etapie tworzenia byłam dumna , że to moje-chociaż po latach widzę baaaardzo dużą różnicę w jakości moich prac. Trening czyni mistrza !-prawda i twórzmy dalej!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo kochana!! U mnie też widać różnicę w pierwszych pracach, a obecnych :)) Ale kiedyś zacząć trzeba. I zgadzam się - twórzmy dalej bo dzięki temu nasz świat jest piękniejszy :)) Miłego tygodnia!

      Usuń
  21. Justynko niesamowicie się rozwinęłaś. I to jest piękne. każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku :) Już sobie wyobrażam jak będa wygladały twoje skarpecianki za kolejne 2, 4 lata skoro już teraz sa prawdziwym dziełem sztuki :) Nie przestawaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aguś dziękuję kochana i obiecuję - nie przestanę :) A jak zapomnę o tej obietnicy to mi proszę przypomnij :)). Aguś zrobiłam ogromny krok do przodu w szyciu skarpeciaków, ale ciagle doszkalam swój warsztat i ciagle coś mnie zaskakuje. Skarpety są okronym materiałem do szycia (serio), delikatnym, kapryśnym więc zawsze trzeba uważać. Jeden zły ruch igłą i już są nitki powyciągane lub dziury :(. A może za to właśnie je tak uwielbiam? Bo są jak my kobiety - zmienne i nieprzewidywalne :)))

      Usuń
  22. Bardzo pozytywna historia 😃 Inspirujesz ludzi! Pasja jest bardzo ważna w życiu. Warto szukać czegoś dla siebie. Twoje laleczki są przepiękne. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu dziękuję kochana!:) Bardzo mi miło takie słowa czytać :)) Ja zawsze powtarzam moim synom, że warto mieć chociaż jedną, malutką pasję bo dzięki niej nie zwariują w tym i tak szalonym oraz pędzącym świecie. Warto mieć "coś", co pozwoli nam chociaż na chwilkę uciec od codzienności :). Miłego dnia Aniu!

      Usuń
  23. Fajnie, że napisałaś o początkach Twojego szycia. Choć patrząc na pierwsze lalki wcale nie widać, że to "prototypy". :D
    Z wielką przyjemnością zawsze do Ciebie zaglądam i zachwycam się Twoimi pracami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamelio dziękuję kochana :)) Fajnie wiedzieć, że tak miło Tobie u mnie :)). Wiesz jak ja zaglądam do Ciebie i patrze na kreację Twoich lalek zawsze zastanawiam się jakby skarpeciaki w nich wyglądały :) Ale póki co to tylko "zastanawianie się" :)) Miłego dnia!

      Usuń
  24. Cudnie się czytało Twoje wspomnienia i kolejnych doświadczeniach. Twoje lale i nie tylko one zachwycają swoja precyzją, dokładnością i kolorystyką- jestem ich ogromna fanką:)

    Moje pasje przychodziły stopniowo- druty pokochałam w 4 kl SP, potem było szycie i pokrojone prześcieradło ( w czasach gdy nie było nic w sklepach;) ale dopiero nasz blogowy świat zachęcił mnie do poznawania nowych technik- frywolitka i decoupage, makrama, czy kartki. Nie wszystkie kocham tak samo, ale spróbowałam i wiem z czym sie to je:)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu dziękuję bardzo :)) I to właśnie jest piękne, że spróbowałaś nowych technik. Twoją frywolitkę to podziwiam zawsze z pełnym zachwytem! Fajny jest ten nasz blogowy świat :)) Buziaki!

      Usuń
  25. Kochana, Twoje prace 2 lata temu wyglądały o niebo lepiej niż moja biżuteria na początku mej "kariery".
    Z każdej pracy należy się cieszyć, zdecydowanie! Bo każda wymagała od nas wiele czasu, poświęcenia, a te początkowe najwięcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuś dziękuję kochana!! I zgadzam się, trzeba się cieszyć z każdej pracy bo jak zaczniemy marudzić i zrzędzić jak kury to nic dobrego z tego nie wyjdzie :)) Podziwiam Twoją biżuterię, perfekcyjnie ja robisz - dla mnie to wciąż "czarna magia" :))

      Usuń
  26. Justynko, świetnie opisałaś swoją drogę rękodzielniczą. Aż trudno mi uwierzyć, że to tylko dwa lata. Pięknie szyjesz ze skarpetek. Każda praca jest mistrzowska, dopracowana w każdym najmniejszym szczególe. Wiem co piszę, bo co chwila siedząc w swoim maleńkim pokoiku spoglądam na Twoje laleczki. Ale tak to jest z człowiekiem mającym pasję, jak robi to wytrwale i cierpliwie zawsze dojdzie do celu. Czasami jeszcze ważny jest czas. Nie zawsze go mamy na tyle by doskonalić i poszerzać swój warsztat. Droga więc się wydłuża, ale cel i tak powoli staje się bliższy. Uważam, że Ty swój cel osiągnęłaś, a my możemy podziwiać Twoje prace jako Wielką Rękodzielniczą Sztukę. Bo szycie takich cudeniek ze skarpetek to naprawdę wielka sztuka.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie wciąż podziwiając Twoje wytwory:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alinko aż łza w oku zakręciła się :) Dziękuję kochana za takie wspaniałe podsumowanie!! I masz rację - czas, a przede wszystkim jego brak jest naszym rękodzielniczym wrogiem. Zdarza się, że mam wenę a nie mogę zacząć szyć bo jest tysiąc innych spraw, które pochłaniają każdą chwilę. Brrrr... :(
      Miłego tygodnia życzę Tobie i mocno ściskam!:)

      Usuń
  27. Pięknie piszesz o początkach swojej pasji. Tworząc zawsze mam wątpliwości czy się komuś spodoba to co tworzę. Miło jest słyszeć że jednak ktoś to docenia to dodaje skrzydeł i kolejne prace podobnie jak Ty udoskonalam . Zawsze ten proces twórczy jest dla mnie wielką przyjemnością. Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Alu :) Ja również mam te same obawy, ale może to i dobrze bo przynajmniej nie "spoczywamy na laurach" i ciągle dążymy do lepszego efektu :) Po części jest to motywujące i rozwijające :) Miłego dnia!

      Usuń
  28. Piękna i inspirująca historia! :) Najważniejsze, to znaleźć to, co nas kręci i się temu oddać. Żal mi ludzi, którzy nie mają żadnej pasji. A najbardziej irytuje mnie, jak wciąż słyszę, że jak będę mieć dzieci to rzucę rękodzieło i nigdy do niego nie wrócę...

    Pamiętam doskonale moją pierwszą pracę deku - małą miseczkę - pełna niedociągnięć, ale nadal ją mam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu dziękuję bardzo :)) Niestey często spotykam się, że nic nie kręci :(( Zero pasji, zero hobby - znam kilka takich osób. A później dziwią się, że głupoty i niepotrzebne rozmyślania im w głowie siedzą. Warto mieć świat do którego można uciec :) A dzieci przecież nie przeszkadzają w rękodziele. Więc przeciwnie często motywują :) Ale ludzie są różni i nie zmienimy tego.

      Usuń
  29. Dobrze tak czasem powspominać. Piękny post i Twoje prace cudne! Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to prawda Danusiu, wspomnienia twórcze są fajne :)) Miłego dnia kochana!

      Usuń
  30. Twoje skarpetkowe laleczki zawsze wywołują uśmiech na moje twarzy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :))) Wspaniała informacja zwrotna dla mnie Madziu :) Buziaki!

      Usuń
  31. To taka opowieść o tym, jak rodzi się pasja :) Można powiedzieć, że przypadek sprawił... Ze mną było podobnie a dziś nie wyobrażam sobie życia bez swoich pasji. Fakt, że czasem coś nie wychodzi ale to bez znaczenia, najważniejszy jest sam proces twórczy i radość jaką odczuwamy. Do szycia nie mam serca ale uwielbiam oglądać takie metamorfozy. Pięknie tworzysz Justynko a włożone serce widać w Twoich pracach. Mocno Cię ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewuniu dziękuję kochana bardzo :) Twoje słowa zawsze są dla mnie bardzo ważne i cenne bo stanowią piękne podsumowanie moich myśli :). Buziaki!

      Usuń
  32. Que maravilha a evolução das suas criações.
    Parabéns por não desistir, gostei muito dos bonecos!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luciana, obrigada por estas palavras :) derrotei o longo caminho para criar bonecos, mas valeu a pena. As paixões são muito importantes em nossas vidas :) Beijos!

      Usuń
  33. Najważniejsza jest ciężka praca ale nie można zaprzeczyć, że masz też wrodzony talent. Pierwsze maskotki a już są zachwycające i przeurocze ^^ potem już tylko droga to perfekcji :D. Oczywiście, ze pamiętam swoje początki. Galerię wstydu hehe odnajdziesz na blogu. Tylko nie patrząc na sam początek bloga, bo zaczynał Nabuzael a on już pierwszymi maskotkami za serce łapał. Ja najpierw tworzyłam pokraczki patrząc zazdrosnym okiem na narzeczonego ale pracowałam i opłaciło się, bo sama dostrzegam, że idzie mi coraz to lepiej. Ostatnio wpadliśmy na pomysł, żeby odnawiać stare prace. Aktualnie tworze od nowa kolorowego chińskiego smoka, bo wygląda najsłabiej :P. Rozgadałam się :P
    Gratuluję Ci kochana sukcesów i życzę ich jeszcze więcej. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  34. Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam tego posta Justynko!
    Powinno się Go wydrukować i powiesić w domu każdej rękodzielniczki, każdej!
    Pięknie to wszystko ujęłaś - dziękuję Ci , że podzieliłaś się z nami tymi przeżyciami, że tworzysz, że jesteś ...
    Czym jest dla mnie rękodzieło? No cóz, tak jak napisałam na moim bloh\gu kiedyś:
    "Przede wszystkim terapia - niezmiennie odpoczywam przy rękodziele, i tak już chyba pozostanie na zawsze.
    Kiedy ręce zajęte moja niespokojna Dusza się wycisza i uspokaja...
    A możliwość dzielenia się z "bratnimi artystycznymi duszami" jakimi niewątpliwie dla mnie jesteście, dodaje skrzydeł.
    Umacnia w przekonaniu, że nie ważne czy idealne, ważne że moje - z serca!
    Bo mam ten luksus, że rękodzieło to dla mnie w 100% hobby - robię, bo chcę, bo muszę - inaczej się uduszę!"
    I chciałabym nigdy nie zatracić w sobie radości tworzenia, czego i Tobie z serca życzę :)
    ściskam!

    OdpowiedzUsuń

Moi Drodzy! Bardzo dziękuję Wam za obecność, a także każdy życzliwy komentarz, który sprawia mi ogromną radość oraz motywuje do dalszego blogowania i tworzenia :).