niedziela, 26 kwietnia 2020

Wiosenny spodenkowiec :)

Witajcie Kochani! Ostatnio trochę się rozpisałam i obiecałam sobie, że dziś będzie krócej :)). Wpadam jednak z postem, bo już zatęskniłam za Wami :)). Teraz w tych dziwnych czasach bardzo doceniam blogowanie, a Wasza obecność, choć wirtualna jest dla mnie prawdziwym skarbem  💚. Weekend dobiega końca i od jutra to samo - edukacja on - line, domowe obowiązki,  pół dnia przy kuchni, czasami zakupy, skradziony czas na robótki, wieczorne zmęczenie i tak w kółko... dzień za dniem identyczny...


Ciesze się jednak, że troszkę więcej nam teraz wolno i uwierzcie mi Kochani w ten weekend czułam się jak ptak wypuszczony z klatki. Nareszcie!!! W piątek zrobiliśmy ok. 10 km spacerem (w tym połowa trasy po lesie), wczoraj i dziś było rowerowo, a jako ciekawostkę napiszę Wam, że mój mąż jeździ także na nartorolkach. Ja raz spróbowałam i zdecydowanie to nie dla mnie, wolę rower :). Pogoda paskudna więc i ludzi mało, a komfort jazdy rewelacyjny :)). Ruch jest nam bardzo potrzebny dla zdrowia więc teraz codziennie będziemy szaleć z aktywnością tylko o różnych godzinach :)).


Najbardziej cieszy się starszy syn, ponieważ od 4 maja otwierają boiska i wznowione zostają jego ukochane treningi koszykówki, za którymi tak bardzo tęsknił. Oczywiście nie będą przypominały tych sprzed pandemii, ale mojemu kochanemu koszykarzowi to wystarcza, nie marudzi tylko cieszy się z tego co jest :).  Od trenera już dostaliśmy maila z wytycznymi jak taki trening będzie wyglądał. Drużyna została podzielona na grupy i konkretne godziny. Na boisku tylko 5 zawodników plus trener, każdy musi mieć swoją piłkę, obowiązkowe maseczki, dezynfekcja, rąk, treningi na świeżym powietrzu, brak możliwości korzystania z szatni, zachowanie dystansu (ponoć jakieś słupki będą zamontowane), brak meczów, rozgrywek 1:1 i wiele innych zmian. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale młodzież jest bystra i myślę, iż szybko dostosuje się do nowych zasad. Mojemu synowi to odpowiada, a jego radość, że zobaczy trenera, kolegów z drużyny, że znów usłyszy dźwięk wpadającej do kosza piłki jest bezcenna 💗.


Młodszy trenuje od 4 lat judo i ze względu na specyfikę treningów nie może jeszcze wrócić na zajęcia :(. Ale codziennie śmiga na rolkach, rowerze i zastanawia się, czy nie zacząć chodzić na koszykówkę jak starszy brat, który jest dla niego ogromnym autorytetem, wręcz guru :). Popieramy ten pomysł, ponieważ w obecnych czasach aktywność na świeżym powietrzu jest najlepsza! I długo tak będzie. 


Ech... dziwny jest ten koronowy świat. Wymaga od nas wielu zmian, dostosowań i na nowo uczenia się funkcjonowania w społeczeństwie. Ale damy radę :))). Może takie zmiany były nam potrzebne? Zdecydowanie żyliśmy za szybko, zbyt intensywnie i zapomnieliśmy, że na tej planecie nie jesteśmy sami. Już ledwo zipała bidula, teraz przynajmniej troszkę się regeneruje, a my w końcu docenimy jej piękno i wartość. Mam taką nadzieję...


Miało być krócej, coś mi nie wyszło :))). Ściskam Was Kochani mocno, dziękuję za Wasze ciepłe słowa, odwiedziny i ogrom życzliwości :)).  Trzymajcie się zdrowo, dbajcie o siebie! Do zobaczenia niebawem :)).

Justyna

czwartek, 23 kwietnia 2020

Dla wyjątkowej Osoby wyjątkowy Anioł

Witajcie Kochani! Tak jak wspominałam w poprzednim poście, na skrzydlate wyzwanie Szuflady (TUTAJ) przygotowałam jeszcze drugą inspirację - skarpetkowego aniołka, którego podarowałam bardzo wyjątkowej Osobie - mojej mamuni💗. Niech ją strzeże nie tylko w tym trudnym czasie, ale w ogóle już zawsze! Aż wstyd mi się przyznać, ale jeszcze nigdy nie uszyłam dla niej tego jedynego, wyjątkowego, spersonalizowanego skrzydlacza. To korona czas mnie zmobilizował i choć zabrzmi to jak szaleństwo, jestem za to wdzięczna. Nie spotykamy się (to już drugi miesiąc),  a aniołek pofrunął drogą kurierską :).


Chociaż nauczyłam się żyć w koronowym świecie to jest kilka rzeczy, których mi brakuje z tego starego świata. Tęsknie za podróżami, FRYZJERKĄ (już dwa razy podcinałam sobie sama grzywkę) :)), ale najbardziej za kontaktem z bliskimi. Bardzo dużo rozmawiamy przez telefon, widzimy się poprzez komputerowe łącze, ale to nie to samo. Czekam aż krzywa zachorowań będzie spadkowa i wówczas ... siup do Rodziców :))). Oj, jeszcze będą mieli mnie dosyć i zatęsknią za spokojem, hihihi :))))). Innych rzeczy tak bardzo mi nie brakuje, no może jeszcze otwartych sklepów ze skarpetami!!



Aniołek jest kwintesencją wszystkiego co moja mamunia lubi - jest róż, turkus, perełki, gipiura, róże, szyk i glamour :)). Jedyne co dołożyłam od siebie to kokardki i kryształki :))



Aniołka starałam się dopracować w najmniejszym detalu tak, aby każdego dnia moja mamunia mogła go na nowo odkrywać, podziwiać, zaglądać to tu, to tam... :))). Uszyłam jemu bardzo strojne majteczki - pantalony z koronką, kokardkami z przodu i kryształkami z tyłu :))).


Aniołek bardzo się spodobał, stoi na honorowym miejscu pośród innych moich skarpeciaków, a ja już nie mogę doczekać się kiedy zobaczę to na własne oczy :)). Mam nadzieję, że niedługo...

Kochani serdecznie zapraszam Was do wspólnej zabawy z Szufladą :). Temat jest wdzięczny, przyjemny, a skrzydła są nam teraz bardzo potrzebne! Zwłaszcza że kojarzą się również z opieką, ochroną - „[...] W cieniu Twych skrzydeł mnie ukryj” (Psalm 17).

💜💛💜

Obiecałam Wam również, że wspomnę dziś o mojej maseczkowej kolekcji i kilka słów o nich napiszę :)). Maseczki różnych rodzajów w naszym domu obecne są od zawsze. Część tych masek jest nowa, nieużywana jeszcze. Chociaż jest to całkiem pokaźna kolekcja, to zapewniam Was Kochani, że nie jesteśmy maseczkowymi świrami :)))). Jakoś tak nagromadziły się, ale większość z nich jest mojego męża medyka - dziś w czasach pandemii najbardziej narażonego na zakażenie. Nie rozpisując się napiszę Wam krótko, to co mój mąż jak mantrę powtarza - maseczki mają chronić innych przed nami i zmniejszać rozprzestrzenianie się wirusa w miejscach ogólnie dostępnych, dlatego MUSIMY JE NOSIĆ W MIEJSCACH PUBLICZNYCH WSZYSCY! Nosić na twarzy, a nie pod brodą lub dyndającą na jednym uchu, bo papieroska trzeba zapalić... I to tyle w temacie. Nie ważne czy macie na sobie maski szydełkowe, kilkuwarstwowe bawełniane z różnymi filtrami, profesjonalne maski filtrujące czy chirurgiczne. Wirusy osadzają się także na naszym ubraniu, włosach, butach, torebkach, portfelach, pierścionkach, bransoletkach itp., dlatego lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni mający kontakt z pacjentami chorującymi na COVID - 19 są tak szczelnie ubrani. Zresztą każdy z Was pewnie już widział jak taki pracownik służby zdrowia wygląda.  Problem z maseczkami jest taki, że im więcej posiada warstw, im jest grubsza, do tego dochodzą dziwne filtry (a tutaj pomysłowość nie zna granic) to możemy zrobić sobie krzywdę. Wydychane powietrze krąży w zamknięciu, a my nieświadomie hodujemy szkodliwe dla naszego zdrowia drobnoustroje. Nie wspomnę już o pojawiających się problemach z oddychaniem - po prostu jest duszno oraz mogących pojawiać problemach skórnych czy odparzeniach u osób o wrażliwej, alergicznej skórze. Dlatego tak ważne jest, abyśmy nosili maseczki, w których w miarę normalnie oddychamy i nie odczuwamy dyskomfortu. A jak ją dobrać? Metodą prób i testów. Ja w końcu trafiłam na swój idealny model :)))), a uwierzcie Kochani przetestowałam ich mnóstwo. Raz nawet zrobiło mi się tak duszno, że myślałam, iż zaraz zemdleję. Przestraszyłam się bardzo :((. Obecnie jest już dobrze, ponieważ mój idealny model to dwuwarstwowa, harmonijkowa (tak ją nazywam) maseczka z cienkiej bawełny, bez filtrów, drucików itp. dodatków. Zasłania co trzeba więc mam pewność, że potencjalnie nie będę nikogo zarażała. Oddycham w niej spokojnie, mogę chodzić godzinę i jest mi dobrze :)). Kochani maseczkę taką możecie uszyć sami, ręcznie (ja tak zrobiłam) i naprawdę polecam oraz zachęcam Was :))). Na YouTubie lub FB znajdziecie mnóstwo kursów więc spokojnie dacie radę! 


Początkowo była jedna, a teraz szyję dla bliskich, przyjaciół, na prezenty, również mąż o uszycie kilku mnie poprosił, ponieważ jest nimi zachwycony i w drodze powrotnej do domu z przyjemnością zakłada (w pracy nosi specjalistyczne). Mój starszy syn uwielbia z kolei bandamę, którą sama jemu uszyłam ze starej bawełnianej podkoszulki :)). Tak więc i duch recyklingu się wkradł :). Ważne, aby nasze usta i nos były zakryte, a czym to już zależy od Was :)). Pamiętajcie jednak - noście maski, bandamy, chustki, które umożliwią Wam oddychanie!!


I jeszcze jedna rzecz, którą pragnę się z Wami podzielić. Kiedy wracam do domu np. z większych zakupów w hipermarkecie od razu kieruję się do łazienki, ubranie wrzucam do pralki, biorę prysznic, myję włosy, zakładam czyste ciuszki i dopiero jestem gotowa by przywitać się z domownikami :). Siatka z zakupami stoi sobie spokojnie i czeka na rozpakowanie ok. 2 - 3 godziny :))). Zresztą tak robią wszyscy w moim domu. Do tego dochodzą jeszcze inne środki ostrożności, które stosujemy, ale o nich nie będę już pisała aby nie zanudzić Was :).
Ufff, trochę się rozpisałam,  mam nadzieję, że dotrwaliście do końca :).

                                                                          💜💛💜

Kochani życzę Wam dużo siły, wiary i radości na przekór złej aurze. Musimy nauczyć się żyć w koronowej rzeczywistości, ponieważ będzie nam towarzyszyła przez dłuuuugi czas. A jeśli złapie Was chandra to pomyślcie, że są inni, którzy mają gorzej. Pomyślcie ciepło o NAS - rodzinach lekarzy, pielęgniarek, laborantów, ratowników medycznych, policjantów, wojskowych, ekspedientek, listonoszy, pracowników fabryk i wielu innych branż, które ciągle pracują po to byśmy mogli w miarę normalnie funkcjonować i nie martwić się o wiele spraw. My po prostu staramy się ŻYĆ  💗 normalnie!



Justyna


poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Fruuuniemy!

Witajcie Kochani! Chociaż tytuł posta jest optymistyczny to niestety nic z tego :). Człowiek samodzielnie latać nie potrafi, a i samoloty, póki co mają przestój. Pozostaje nam zatem tylko marzyć, a z naszym najnowszym Wyzwaniem w Szufladzie będzie to przyjemniejsze :)). Tematem są bowiem SKRZYDŁA 💗. To ich od wieków człowiek zazdrościł ptakom, ponieważ kojarzą się ze swobodą,  wolnością, niezależnością, a dodatkowo teraz nam tego bardzo brakuje.
Skrzydła nie tylko posiadają ptaki czy owady, ale również magiczne stworzenia rodem z krainy Fantasy - wróżki, elfy i inne skrzydlate istoty :). Kojarzycie film Disneya „Czarownica” w roli głównej z Angeliną Jolie? Ja go uwielbiam!! Po kilka razy oglądałam oby dwie części. Zaspakaja on mój apetyt na odrobinę magii, czarów, piękna przyrody w dzikiej postaci. Zresztą w samej postaci Diaboliny jestem zakochana :))). Postanowiłam zatem, że jako jedną z inspiracji na nasze skrzydlate wyzwanie ulepię z masy solnej kwiatową wróżkę :). Jejku, tak dawno nie pokazywałam Wam Kochani solniaczków, że z przyjemnością robię to teraz:


Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale wróżka na nogach ma skarpety :))))). No nie mogłam inaczej :)))). Malowało się koszmarnie, ze względu na liczne detale, ale właśnie takie projekty lubię obecnie najbardziej. Wymagają pełnej koncentracji, skupienia, powolnego tempa pracy, precyzji, spokoju a dzięki temu myśli są zajęte, zwłaszcza te o koronie i nie mam na myśli korony królewskiej :)). 

Przed malowaniem, zaraz po wypieczeniu :)

Kochani nie wiem jak jest u Was, kiedy bierzecie się za robótki, ale moim twórczym poczynaniom zawsze towarzyszy gigantyczny bałagan i mnóstwo sprzątania po. Za każdym razem robie postanowienie typu „tym razem będzie inaczej”, ale nigdy nie wychodzi. Co ciekawe w tym chaosie różnych materiałów wszystko odnajduję :)))). Kolejny minus to nie potrafię malować w rękawiczkach. Zdarzało się, że szłam odebrać synka ze szkoły, a tu palce od farby niedomyte, bo akurat przeoczyłam mały fragment na skórze. Przynajmniej widać, żem kobieta pracująca :)). Z góry przepraszam za mój lekko pofarbowany palec poniżej na zdjęciu :))).


Ech, szkoda, że masa solna przechodzi w zapomnienie i zastępowana jest zimną porcelaną oraz innymi masami plastycznymi.  Ja wciąż ją uwielbiam ze względu na łatwość wykonania i wiele możliwości. Ogranicza nas tylko wyobraźnia i czas :). Kochani gdybyście chcieli pobawić się troszkę w lepienie z masy solnej, to już wcześniej na blogu publikowałam kilka poradników (na końcu posta podam linki) :). Zachęcam gorąco!


Dla Czytelników Szuflady przygotowałam jeszcze jedną skrzydlatą inspirację - małego skarpetkowego aniołka, ale o nim napiszę w osobnym poście :))). Miałam Wam również wspomnieć dziś o mojej maseczkowej kolekcji, ale zrobię to przy prezentacji skarpeciaka. Kończę jeszcze dwa projekty i chcę razem wszystko Wam Moi Drodzy pokazać :)).

Kochani ściskam Was mocno, trzymajcie się zdrowo i korzystajcie jak tylko możecie z pięknej pogody! Od dziś spacery są legalne :))).  Ruch jest nam bardzo potrzebny i nie zapominajmy o tym :).

Justyna

I obiecane linki:

💗 Poradnik jak lepić z masy solnej dla początkujących

https://wielkiemalepasje.blogspot.com/p/asa.html

💗 Jeszcze kilka słów o malowaniu masy solnej

https://wielkiemalepasje.blogspot.com/2018/04/jeszcze-kilka-sow-o-malowaniu-masy.html


środa, 15 kwietnia 2020

Abecadło z igły spadło

Witajcie Kochani wieczorową porą! Rzadko pisze posty tak późno (tak dla mnie godzina 22 to już środek nocy, hihihi 😂), ale jak człowiek spać nie może to i czasu przybywa :). Nie wiem jak u Was mijają poświąteczne dni, ale u mnie jest okropnie zimno, brrrr.... Wczoraj to nawet przelotnie śnieg padał, a dziś na wieczór ogrzewanie włączyliśmy. Troszkę to dziwne, ponieważ mamy połowę kwietnia, ale marznąć nie zamierzam :). Uznałam także, że rozgrzeję się aromatyczną malinową herbatką, a przy okazji pokażę Wam kolejny hafcik ukończony na zabawę u Ani i Oli - Abecadło z igły spadło.


Tym razem Ola zaprojektowała dla nas fantastyczny wzór, który ze względu na swój przekaz jest dla mnie mega pozytywny i z ogromną przyjemnością każdego ranka będę na niego spoglądała :)).  A brzmi  - „To będzie super dzień ale najpierw kawa".  Pisałam Wam już wcześniej, przy publikacji pierwszego wzoru, że ta zabawa jest fantastyczna, ponieważ dziewczyny dają nam dużo swobody w haftowaniu oraz modyfikacji wzoru :)). Tym razem z tej możliwości skorzystałam i gotowy hafcik prezentuje się tak:


Jak zapewne zauważyliście nie wyhaftowałam napisu „kawa” i już wyjaśniam dlaczego :). Moja rodzinka jest bardzo zróżnicowana jeśli chodzi o upodobania do gorących napoi: mąż kocha kawę, ja wszelkiego rodzaju herbaty, a dzieciaki ciepłe mleko z miodem, kakao oraz gorącą czekoladę mojej roboty na poprawę humoru :)). Docelowo wzorek oprawię, powieszę w kuchni i chciałam, aby każdy patrząc na niego pomyślał o swoim ukochanym płynnym przysmaku :)). Poza tym ta cudowna zaprojektowana przez Olę filiżanka, z unoszącą się parą bardzo pobudza zmysł węchu, uruchamia wyobraźnię więc stwierdziłam, że nie będę ingerowała w jej magię :). Tak mi się bardzo podoba, bliscy zachwyceni więc jest ok :))).


Wzór haftowało się super, przyjemnie, innych zmian poza wspomnianym pominięciem słowa KAWA nie wprowadziłam, jednym słowem jestem zachwycona :))). Dziękuję bardzo Ani i Oli 💗!!! Z niecierpliwością czekam na kolejny wzór :))). I jeszcze krótka informacja techniczna - kanwa AIDA biała 18, mulina DMC kolor 898 :). 

🤎🤎🤎

Kochani z całego serca dziękuję Wam za gratulacje i tak piękne słowa :)). Fajnie, że mam Was 💗. Cały czas ciesze się ogromnie, ale trzeba powrócić już do rzeczywistości :)). Od jutra obowiązkowo chodzimy w maseczkach, a w kolejnym poście napiszę Wam o mojej maseczkowej kolekcji :)))). Sklepy ze skarpetami pozamykane więc trzeba coś innego zbierać :))))).

Ściskam Was mocno i spokojnej nocy życzę! Ja zaraz obejrzę jakiś film grozy, dzieci śpią trzeba korzystać :)).

Justyna


wtorek, 14 kwietnia 2020

Ważne są tylko te dni, których nie znamy :))

Witajcie Kochani! Przywitałam Was fragmentem piosenki Marka Grechuty „Dni, których nie znamy”; swoją drogą to uwielbiam jego utwory ze względu na przesłanie i ponadczasowość! W dobie walki z COVID te słowa są jak balsam, dają nadzieję i wiarę, że nadejdą lepsze dni i to one są ważne jak i przyszłość ta bliższa, dalsza... Dzisiejszy post będzie troszkę inny, ponieważ nie tak dawno przekonałam się, jak te nieznane dni są rzeczywiście ważne i mogą dać nam chwile wzruszeń, radości i niezapomnianych przeżyć, a w dobie pandemii jest to tym bardziej piękne i potrzebne 💗.

W zeszłym tygodniu, w dniu kiedy walczyłam z gigantyczną migreną, dostałam niezwykłego maila. Skontaktowała się ze mną Dziennikarka gazety FAKT, która w internetowej czeluści trafiła na mojego bloga :))). Nie tylko skarpeciaki, masa solna bardzo jej się spodobały, ale również moje posty, a przede wszystkim energia z nich płynąca. Ucieszyłam się ogromnie, ponieważ do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy, że tak odbierane jest moje słowo pisane poza blogowym światem. To była dla mnie ogromna radość, wyróżnienie i wdzięczność, jaką poczułam. Pani Agnieszka W., dziennikarka z oddziału małopolskiego, zapytała się, czy zgodziłabym się na małą rozmowę telefoniczną i podzielenie się z Czytelnikami gazety FAKT jak spędzać kreatywnie czas w domu z dziećmi podczas kwarantanny. Zgodziłam się bardzo chętnie! Moje namiary zostały przekazane do oddziału warszawskiego gazety i ostatecznie przemiłą rozmowę telefoniczną przeprowadziła ze mną Dziennikarka Pani Weronika T. Dalszych szczegółów już Wam Moi Kochani oszczędzę, ale w efekcie dziś rano w gazecie ukazał się mały artykuł z moimi inspiracjami - można przeczytać zarówno w wersji elektronicznej tutaj → CZTERY SPOSOBY NA DZIECIĘCĄ NUDĘ jak i papierowej :)))).  


Moi bliscy już z rana kupili po kilka egzemplarzy FAKTU, mój mąż to nawet siedem :))))). Nie jestem w stanie wyrazić słowami mojej radości, a także wdzięczności, zwłaszcza że skarpetkowa lalka, pierwsza, jaką w życiu uszyłam znalazła się na okładce gazety 💗, w całkiem doborowym towarzystwie :)))).


Moja mała, skarpetkowa laleczka, na okładce :)))). To ona zapoczątkowała we mnie skarpetkową pasję, to od niej zaczęło się lalkowe szaleństwo... to ona - tak ważna dla mnie skarpecianka ...


Kochani, w gazecie tak w skrócie opisane jest, jakie proste prace można wykonać z dziećmi podczas kwarantanny. Poniżej podaje linki do rozbudowanych TUTORIALI, może komuś się przyda :)))

🥀 Prosty anioł z masy solnej


🥀 Rajstopowo - skarpetkowy wąż


🥀 Recyklingowe owady - zrobione z dzieckiem


Na blogu publikowałam jeszcze inne kursy i znajdziecie je Moi Drodzy pod etykietą TUTORIALE (TUTAJ).

💗💗💗

Kończąc posta pragnę jeszcze raz z całego serca, tak oficjalnie na blogu, baaaaaaardzo podziękować tym wspaniałym dwóm Dziennikarkom gazety FAKT-  Pani Agnieszce W.💗 z oddziału małopolskiego za odnalezienie mnie w wirtualnej przestrzeni, za zauważenie i docenienie mojej pasji oraz słowa pisanego, a także Pani Weronice T. 💗 z oddziału warszawskiego za przemiłą rozmowę, docenienie i przygotowanie tak wspaniałego artykułu! Dziękuje Wam Drogie Panie i wiedźcie, że będę Wam wdzięczna do końca świata i o jeden dzień dłużej :). 
Dziękuję również całej Redakcji gazety FAKT za to, że mogłam podzielić się, w tym trudnym korona czasie, z Waszymi Czytelnikami odrobiną mojego twórczego świata. To dla mnie ogromny zaszczyt, wyróżnienie i kop motywacyjny by dalej robić to, co podpowiada mi serce oraz wyobraźnia. Dziękuję również za umieszczenie mojej lalki na okładce, wzruszenie nie do opisania! DZIĘKUJĘ 💗!!!!

💗💗💗

Ciesze się Kochani, że mogłam podzielić się z Wami tą  ogromną radością i wyróżnieniem, jakiego doświadczyłam. A kiedy emocje już opadną, wrócę do Was z klasycznym rękodzielniczym postem :)). 


Buziaki, ściskam Was mocno!
Justyna

piątek, 10 kwietnia 2020

Tęczowa owieczka biegnie do Was z życzeniami :)

Kochani,  składając Wam  świąteczne życzenia staram się zawsze, aby płynęły prosto z serca. W tym roku tylko dwa słowa cisną się na klawiaturę mojego komputera - ZDROWIE i SPOKÓJ. I tego Wam najbardziej życzę! Wiem, że ta Wielkanoc jest inna niż poprzednie i zapewne zapamiętamy ją na długo. Wiem, że świat nie uwolnił się jeszcze od wirusa, ale ja życzę Wam abyście uwolnili od niego swoje myśli, a także od smutku, zmartwień, strachu, lęku. Nie pozwólcie, aby ten maleńki, niewidzialny wróg pozbawił Was radości płynącej z wielkanocnego czasu. Chociaż te kilka dni poczujmy w sercach radość, nadzieję, wiosnę i eksplozję kolorów. Tegoroczna Wielkanoc to święta bez rodziny, ale w tym trudnym okresie najważniejsza jest bliskość emocjonalna i poczucie, że chociaż spędzamy ją osobno to jednak wciąż jesteśmy razem myślami, sercem, a nasi bliscy muszą wiedzieć jak bardzo ich KOCHAMY  - dlatego właśnie nie narażamy na potencjalne zakażenie koroną. Dla ich dobra, abyśmy w przyszłości mogli wspólnie świętować.
Z wybraniem skarpeciaka, którego dołączam do świątecznych życzeń nie miałam problemu :)). Skoro Wielkanoc 2020 jest inna, na swój sposób wyjątkowa to niech i owieczka będzie zwariowana, szalona, radosna, skąpana w kolorach tęczy :)). Taka mała, pozytywna wariatka, hasająca po łące, na rozweselenie tych, którym smutno :))).


Cudownie ją się szyło!!! Sporo radości i zabawy miałam :)). Będzie zdobiła wielkanocny stół, stojąc pod wazonem pełnym tulipanów, które upolowałam na wczorajszych nocnych zakupach  :)).
Przyznam Wam się jeszcze, że dzwoneczek dla mojej tęczowej owieczki „ukradłam” od pewnego czekoladowego zająca, którego uwielbiam... oczywiście jeść :)))).


Ściskam Was mocno, trzymajcie się, głowa do góry - 

💗 JESZCZE BĘDZIE DOBRZE 💗

Justyna


PS. Do zobaczenia po świętach :)).
PS.  EDIT: i jeszcze mały wielkanocny kolaż :)))



środa, 8 kwietnia 2020

Różowa Wielkanoc :)

Witajcie Kochani! Czas nie jest łatwy, ale chociaż pięknie słonko świeci, jest ciepło i mogę na balkonie odpocząć wśród własnych sadzonek, z szydełkiem w ręku :). Staram się żyć normalnie, chociaż w obecnej sytuacji słowo „normalność” należałoby na nowo zdefiniować, a przynajmniej robię wszystko by nie zwariować. Pisałam już we wcześniejszych postach o moich małych sposobach radzenia sobie z zaistniałą sytuacją, a dziś w skrócie napisze Wam jak ostatnio troszkę kombinuję :)).


Jestem bardzo aktywną osobą, która kocha przyrodę i chłonę z niej wszystko co się da - słońce, kolory, zapachy, dźwięki, spokój. W zeszłym roku, o tej porze jeździłam już na długie rowerowe wycieczki z bliskimi, spędzałam czas w lesie, w parkach, nad Wisłą, zaczynaliśmy nasze podróże. Brakuje mi tego bardzo, zwłaszcza że tak pięknie wszystko się zieleni i zakwita!


Szczęście w nieszczęściu mam takie, że mieszkam na małym zamkniętym osiedlu, w niczym nieprzypominającym typowe blokowiska, w pobliżu pola, parku i lasu, z daleka od hałaśliwej ulicy, po którego środku jest mnóstwo gatunków drzew iglastych, liściastych, krzewów, kwiatów i pięknej zielonej trawy. Co rano budzi mnie śpiew ptaków, przysiadających na wierzbie pod oknem. Niestety nawet ten mój mały skrawek szczęścia jest monitorowany przez służby więc na odpoczynek w cieniu starego dębu nie ma mowy.


Ale wiecie co, jest takie jedno miejsce - moja kryjówka, gdzie nikt mnie nie znajdzie :)). Zresztą zaraz uśmiejecie się jak Wam napiszę :))). Dwa razy dziennie idę wyrzucić śmieci, nawet jeśli kosz nie jest pełny :))), a w drodze powrotnej lekko zbaczam w bok, przechodzę obok iglaków, sosny i jest - moja kryjówka :)). To cudowna dzika jabłoń, a może i śliwa, teraz to nie ma znaczenia. Staję oparta o pień, wdycham piękny zapach, raduję oko wspaniałymi barwami, a słuch chłonie bzyczenie pszczół. I nie widać mnie, gdyż opadające, pokryte delikatnymi białymi kwiatami gałęzie w całości zakrywają :)). Jest cudownie! Moje pół godziny skradzionego szczęścia, wytchnienia, spokoju. Zapewne wyglądam głupio, ale nie obchodzi mnie to. I tak nikt mnie nie widzi :)). A ja po prostu tego potrzebuję!!! Co ciekawe nigdy wcześniej tego drzewa nie widziałam, tak dobrze się ukrywa :). Pokazał mi je mój młodszy syn, ale najpierw musiałam przysiąc, że nikomu nie zdradzę, ponieważ to jego najlepsza kryjówka kiedy bawi się z kolegami w chowanego :)). Szkoda, że niedługo przekwitnie... Ale spokojnie już znalazłam inne „tajemnicze miejsce”  :))).


Kochani, wiem, że nie jest łatwo, zwłaszcza że zbliża się Wielkanoc bez bliskich, ale spróbujcie odnaleźć w tych trudnych czasach odrobinkę szczęścia, radości, nadziei i nimi żyć. Jest nam to bardzo potrzebne! Zobaczycie w przyszłym roku wirus będzie tylko wspomnieniem, a przed nami jeszcze wiele rodzinnych świąt.


Mam nadzieję, że mój różowy gnomek w wersji wielkanocnej poprawił Wam nastrój, a jeśli nie to koniecznie zajrzyjcie do mnie w weekend - kolejny skarpeciak już na pewno Was rozweseli :))).


Ściskam Was mocno i posyłam mnóstwo słonka,
Justyna

PS. Idę zaraz do mojej kryjówki na pół godzinny relaks :))).

💚💚💚

W ostatnim czasie przekonałam się, że żadna zaraza nie jest w stanie pokonać ludzkiej dobroci, miłości, przyjaźni  i bezinteresowności, ani spowodować, że świat o nas zapomni. Nadal wysyłam anioły, które niosą radość i uśmiech - oczywiscie dzięki firmom kurierskim, które bardzo sprawnie wciąż pracują, ale i do mnie dowody sympatii docierają :)). W tym tygodniu niesamowitą, od serca, niespodziankę zrobiła mi Dobra Duszyczka, mega utalentowana Inka z bloga inka-art1.blogspot.com. Nie umawiałyśmy się na Wymiankę, ale oby dwie miałyśmy taką potrzebę prosto z serca aby nawzajem się obdarować :). Jestem ogromną fanką twórczości Inki, bo wszystko, co wychodzi spod jej zdolnych rąk to dzieło! Zatem po otrzymaniu paczuszki prawie ją rozerwałam, tak nie mogłam doczekać się co jest w środku :))). A były same cuda!
Przepiękna kartka z niesamowitym barankiem, wykończona i dopracowana w najmniejszym calu z ciepłymi życzeniami (na blogu Inki możecie zobaczyć więcej zdjęć TUTAJ) ,


Niesamowita, ceramiczna duża pisanka wykonana techniką dekupażu. Przepiękna jest!!! Na żywo wygląda cudnie!




Czekoladka pięknie ozdobiona,


oraz harmonijkowy album, który mnie totalnie powalił. Coś pięknego!!! I to w moich kolorach :)))). Taki radosny, romantyczny, no jestem nim zauroczona 💗. Podjęłam decyzję, że kiedy zaraza minie to wkleję do niego zdjęcia z naszych pierwszych, ważnych, rodzinnych chwil. Zatem - wirusie mijaj szybko, gdyż chcę mój śliczny album uzupełnić :))





Inko kochana dziękuję Tobie jeszcze raz z całego serca 💗💗💗!!! Piękne prezenty od Ciebie ślicznie będą zdobiły mój dom podczas tegorocznej zwariowanej Wielkanocy :)).

💚💚💚

piątek, 3 kwietnia 2020

Pierre

Witajcie Kochani! I znów mamy weekend. Nawet nie wiem kiedy ten tydzień zleciał. Wciąż mam wrażenie, że dziś jest sobota :). Tyle obowiązków i zadań na siebie nakładam, że dni tygodnia niekiedy mi się mylą :). Wieczorami padam zmęczona, a wszystko po to by nie mieć czasu na rozmyślanie o wirusie i coraz to nowszych doniesieniach. Moja własna metoda radzenia sobie pomaga więc póki co tempa nie zamierzam zwalniać. Ciesze się, że mam robótki, dzięki nim jest łatwiej i przyjemniej siedzieć w domu :)). Również skarpetkowych oraz przydasiowych zapasów mam jeszcze dużo, wena, póki co nie opuszcza mnie zatem na nudę oraz brak zajęć narzekać nie mogę :)). Trzeba sobie jakoś radzić...

🤎🤎🤎

W tym tygodniu, w domowym kwarantannowym zaciszu powstał oto taki elegancki Pan Zając - nazwany przeze mnie Pierre, ponieważ kojarzy mi się z klimatem Francji :).


Zanim jednak stał się Pierrem miał być zwykłą lalką, później aniołem, elfem, panią zając, a ostatecznie jest eleganckim zającem :)). Jak to się stało?


Wzięłam małe skarpetki i uszyłam z nich ciałko z myślą o lalce. Przymierzam ubranko, kombinuję i coś mi nie pasowało. Dokładam anielskie skrzydła, nadal nie pasuje; później elfie uszy, inne skrzydła - nadal coś mi nie gra. W końcu stwierdziłam, że uszyję panią zajączek. Zrobiłam pyszczek, patrzę, patrzę i jakiś taki męski mi wyszedł :)). Nijak nie pasował do dziewczyny :)). Spojrzałam na moich trzech mężczyzn i stwierdziłam - a niech będzie pan zając :)).


Wybór kolorków nie był przypadkowy :). W Klubie Twórczych Mam jest ostania część wyzwania Wielkanocne Wariacje (cz. 6)  i jako inspiracja służy tablica pełna naturalnych barw.

Zdjęcie pochodzi ze strony Klub Twórczych Mam

Wykorzystałam z niej sam motyw zająca, naturalne barwy, piórko i gniazdko :)).


Zapewne większość z Was już domyśliła się gdzie jest to gniazdo :))). Jest na górze, przerobione na beret dla Pierra :))). Ogólnie miałam problem z nakryciem głowy, ponieważ żadna czapeczka nie pasowała i psuła cały efekt. Przypomniałam sobie, że kiedyś kupiłam kilka małych gniazdek i wpadłam na pomysł, aby wykorzystać je w dość nietypowy sposób :))). Jak widać każdych przydasi można użyć szyjąc skarpeciaki :)).



Mojego zajączka posyłam na wyzwanie w Klubie Twórczych Mam (i jakoś mi smutno, że to już koniec :(. Szybko zleciało, a świetnie się bawiłam).



🤎🤎🤎

Ciesze się również, że mam bloga i Was - to najlepsza terapia dla duszy w czasie pandemii.  O tak, idealne połączenie blog + robótki = 🤎. Dziękuję, że do mnie ciągle zaglądacie i za wszystkie Wasze ciepłe słowa. W ogóle dziękuje za każdą formę kontaktu. Dzięki temu jakoś lepiej się czuje i są chęci do wszystkiego :)). W tym trudnym czasie wzajemny kontakt, bliskość (nawet ta telefoniczna) są bardzo ważne. Można się pośmiać i po raz setny wyżalić na ten sam temat :))).
A na koniec, Pierre posyła szarmancki uśmiech wszystkim cudownym Czytelniczkom mojego bloga, tak na poprawę nastroju :))). Nawet w czasach zarazy miłość, życzliwość i przyjaźń powinna unosić się w powietrzu :)). I to Wam kochani posyłam chociaż wirtualnie :)!



Justyna